"Tobi" Timothee de Fombelle
Z każdą przeczytaną powieścią, z każdym zasmakowanym słowem utwierdzam się w przekonaniu, że moje serce już na zawsze zajęło jedno, jedyne dzieło. Książka tak dobra, że nic nie jest w stanie strącić jej z mojego literackiego firmamentu. „Tobi”. Historia chłopca ściganego za zbrodnię, której nie popełnił, baśniowa opowieść o męstwie, przyjaźni, miłości - tej prawdziwej, obdartej z kłamstwa i brzydoty – miłości do ojczyzny, rodziny, do Eliszy. Gdy o tym mówię, znów staję w Odessie, oddycham świeżym, leśnym powietrzem i z przejęciem śledzę losy Drzewa – społeczności, w której każdy liczy sobie nie więcej niż trzy milimetry. Czuję ciepło opatulające serducho, modlę się, by Jo Mitch nie dopadł rodziny Lolnessów. Raz po raz łza skapuje na strony. Brzmi sentymentalnie? Być może, ale nie potrafię wyrazić inaczej wielkości dzieła Timothee de Fombellego, autora, który czaruje słowem.
Stanisława Pająk
Stanisława Pająk