1.Anonimowy21 lutego 2017 21:05
//Andeś
2. Kot Szatana 28 lutego 2017 22:48
"Artemis Fowl" Eoin Colfer
Czy można napisać książkę z punktu widzenia "tego złego"? Owszem, da się. Artemis Fowl jest tego doskonałym przykładem. Nastolatek, bezwzględny geniusz zła, który myśli tylko o zyskach. Pomimo widocznych pobudek to można mu kibicować, gdy porywa elfkę z jej świata dla okupu. Jego geniusz potrafi imponować, inteligentny niczym Sherlock Holmes lub Einstein, ponadto potrafi doskonale wykorzystywać swoje umiejętności i bezproblemowo steruje ludźmi. Mimo to, a może zwłaszcza dzięki temu da się lubić. Aż głupio się przyznać, ile lat byłam w nim zakochana. W końcu wszyscy przecież uwielbiamy bohaterów z wyrazistym charakterem.
Rodzina Fowlów, od wieków znana ze swych przekrętów i kombinatorstwa, wpada w kłopoty finansowe. Będący na chwilę obecną jej głową i jedynym spadkobiercą dwunastoletni Artemis ma pomysł, jak rozwiązać problemy i zdobyć pieniądze: zamierza porwać elfa i zażądać zań okupu... Mały Lud nie podda się jednak tak łatwo.
Magia kontra technologia - starcie jest nieuniknione, a stawka wysoka...
Muszę przyznać, że sama koncepcja - połączenie świata współczesnego z baśniowym, najnowszych technologii z osiągnięciami cywilizacji magicznych istot - wydaje mi się ciekawa i dość oryginalna. Mimo to książka nie do końca trafiła w moje gusta. Pomimo że z fantasy nigdy nie było mi zbytnio po drodze, z Artemisem, o którym słyszałam tak wiele pochlebnych opinii, wiązałam pewne nadzieje. Niestety, nie był to trafiony wybór.
Chociaż moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Colfera nie należało do najbardziej udanych, chciałabym dać autorowi drugą szansę i wrócić za jakiś czas do tej książki.