Wyobraźcie sobie, że budzicie się w ciemnym, małym pomieszczeniu. Nie wiecie gdzie dlaczego i gdzie jesteście, a co więcej KIM. Jedziecie niczym windą do góry i jedyne co możecie robić to czekać.
W takiej sytuacji znalazł się Thomas, główny bohater trylogii ,,Więzień Labiryntu”. Nie miał pojęcia, że będzie musiał stanąć do wyzwań przy których zamknięcie w ciemnej klatce jadącej do góry wydaje się być miłym, rodzinnym weekendem z Disneylandzie.
To czy Thomas był odważny, czy po prostu głupi to oddzielny temat do dyskusji, jednak myślę, że całą trylogię Jamesa Dashnera warto przeczytać. Każda strona tej historii zaskakuje. Wszystko jest przemyślane – James znalazł miejsce dla takich scen w których serce zamiera i dla takich w których płaczemy ze śmiechu. Serdecznie polecam zapoznanie się z tą pozycją, nie będziecie żałować.
Thomas budzi się w Pudle i nic nie pamięta. W jego głowie dosłownie jest pustka, a chłopak nic nie rozumie. Dopiero jakiś czas potem przypomina swoje imię…
Potem widzi mury, które zagradzają jego i kilkudziesięciu innym chłopcom teren. Co jest za tą bramą, która zamyka się na noc? Labirynt i Buldożercy, którzy tylko czyhają, by zabić streferów. Kiedy dzień po Thomasie w takim samym Pudle przyjeżdża jedyna dziewczyna, spokojne jak dotąd życie chłopców runie w gruzach. Nic już nie jest takie jak powinno, a wszyscy czują na karku oddech zła i niebezpieczeństwa.
Kto jest dobry, a kto zły i jak to odróżnić? Nikt ze streferów tego nie potrafi.
Jak stąd uciec, skoro każdy kto został w labiryncie na noc, umierał?
Problem jest jeden. Thomas tak właściwie nie wie co znaczy „rozsądny i planowany wybór”.
Wie tylko, że chce się stąd wydostać i uratować jak największą ilość przyjaciół.
Z labiryntu, który jednak nie okazał się być jedynym, jednak było wyjście. Nie każdy do niego wytrwał, ale nikt nie przestał się bać. Nikt nie ma zaufania. Nikt nie chce wierzyć, że to już koniec i nikt nie słucha tych bzdur. Nikt.
Bohaterowie muszą uciec z pułapki, jaką jest wręcz cały świat.
Jak oswoić się z nowym miejscem, gdzie przeszkód jest coraz więcej?
Jak przyzwyczaić się do strat naszych przyjaciół?
Najważniejsze, jak przetrwać?
Jak nie zachorować, skoro nie wszyscy są odporni na śmiertelną Pożogę?
Gdzie stoczyła się ludzkość, robiąc z nas potworów?
Jest to pierwsza część trylogii. Książka ta opowiada o chłopcu imieniem Tomas. Jego przygoda zaczyna się od windy. Nastolatek budzi się w niej i trafia do dziwnego miejsca, zwanego Sferą. Moim zdanem powieść jest bardzo dobra. Ma dobrze wykreowanych bohaterów. Historia jest bardzo ciekawa. Przez większość czasu trzyma w napięciu. Dawno nie spotkałem tak ciekawego pomysłu, obrazu postapokaliptycznego świata, jaki jest w tej trylogii. Co prawda na początku może troche odepchnąć i choć niektóre momenty mogą wydawać się nie dokońca przemyślane i troche naiwne to z czystego serca moge ją polecić każdemu kto lubi takie klimaty.
Patryk Kiełbasiński
Szansa na to, że tytułowy lek na śmierć istnieje, jest nieprawdopodobnie mała. Ale kim jest człowiek bez nadziei? Niektórzy z otoczenia Thomasa powoli się poddają, zmęczeni gonitwą za wolnością i prawdziwym życiem. Już nie ma pytania „kto przetrwa?”, tylko „kto się nie podda?”.
„Lek na śmierć” jako zakończenie serii o młodym Thomasie nie pozostawia nic do życzenia. Skłania nas do zastanowień, sprawia, że nasze serca biją niespokojnie, a my, czytelnicy, nie potrafimy odciągnąć się od książki nawet po to, by zasięgnąć po chusteczki, kiedy James Dashner po raz kolejny jest powodem naszych łez.
Jest to bez wątpienia książka z dreszczykiem, nawet w znaczeniu dosłownym. Jedną z wielu tajemnic, z którymi już od kilku lat zmaga się grupa chłopców uwięzionych w Labiryncie, jest właśnie DRESZCZ, czyli Departament Rozwoju Eksperymentu. Strefa Zamknięta: Czas Zagłady. To jeden z wielu niewyjaśnionych skrótów, tajemniczych wydarzeń, monstrualnych kreatur z którymi muszą zmierzyć się Streferzy, jak też siebie nazywają. Książka na pewno pełna emocji, strachu, grozy, dreszczyku właśnie, ale też czasami śmieszna (oczywiście tylko dla wielbicieli czarnego humoru), jednak na pewno nie jest wesoła. Zanka
Wyobraźcie sobie, że budzicie się w ciemnym, małym pomieszczeniu. Nie wiecie gdzie dlaczego i gdzie jesteście, a co więcej KIM. Jedziecie niczym windą do góry i jedyne co możecie robić to czekać.
W takiej sytuacji znalazł się Thomas, główny bohater trylogii ,,Więzień Labiryntu”. Nie miał pojęcia, że będzie musiał stanąć do wyzwań przy których zamknięcie w ciemnej klatce jadącej do góry wydaje się być miłym, rodzinnym weekendem z Disneylandzie.
To czy Thomas był odważny, czy po prostu głupi to oddzielny temat do dyskusji, jednak myślę, że całą trylogię Jamesa Dashnera warto przeczytać. Każda strona tej historii zaskakuje. Wszystko jest przemyślane – James znalazł miejsce dla takich scen w których serce zamiera i dla takich w których płaczemy ze śmiechu. Serdecznie polecam zapoznanie się z tą pozycją, nie będziecie żałować.
Percabeth007
2. Nikola Wójcik30 grudnia 2016 20:39
Thomas budzi się w Pudle i nic nie pamięta. W jego głowie dosłownie jest pustka, a chłopak nic nie rozumie. Dopiero jakiś czas potem przypomina swoje imię…
Potem widzi mury, które zagradzają jego i kilkudziesięciu innym chłopcom teren. Co jest za tą bramą, która zamyka się na noc? Labirynt i Buldożercy, którzy tylko czyhają, by zabić streferów. Kiedy dzień po Thomasie w takim samym Pudle przyjeżdża jedyna dziewczyna, spokojne jak dotąd życie chłopców runie w gruzach. Nic już nie jest takie jak powinno, a wszyscy czują na karku oddech zła i niebezpieczeństwa.
Kto jest dobry, a kto zły i jak to odróżnić? Nikt ze streferów tego nie potrafi.
Jak stąd uciec, skoro każdy kto został w labiryncie na noc, umierał?
Problem jest jeden. Thomas tak właściwie nie wie co znaczy „rozsądny i planowany wybór”.
Wie tylko, że chce się stąd wydostać i uratować jak największą ilość przyjaciół.
Kilarth
3. Nikola Wójcik30 grudnia 2016 21:09
Z labiryntu, który jednak nie okazał się być jedynym, jednak było wyjście. Nie każdy do niego wytrwał, ale nikt nie przestał się bać. Nikt nie ma zaufania. Nikt nie chce wierzyć, że to już koniec i nikt nie słucha tych bzdur. Nikt.
Bohaterowie muszą uciec z pułapki, jaką jest wręcz cały świat.
Jak oswoić się z nowym miejscem, gdzie przeszkód jest coraz więcej?
Jak przyzwyczaić się do strat naszych przyjaciół?
Najważniejsze, jak przetrwać?
Jak nie zachorować, skoro nie wszyscy są odporni na śmiertelną Pożogę?
Gdzie stoczyła się ludzkość, robiąc z nas potworów?
Kilarth
4. Anonimowy31 grudnia 2016 16:32
Patryk Kiełbasiński
5. Nikola Wójcik31 grudnia 2016 17:00
Szansa na to, że tytułowy lek na śmierć istnieje, jest nieprawdopodobnie mała. Ale kim jest człowiek bez nadziei? Niektórzy z otoczenia Thomasa powoli się poddają, zmęczeni gonitwą za wolnością i prawdziwym życiem. Już nie ma pytania „kto przetrwa?”, tylko „kto się nie podda?”.
„Lek na śmierć” jako zakończenie serii o młodym Thomasie nie pozostawia nic do życzenia. Skłania nas do zastanowień, sprawia, że nasze serca biją niespokojnie, a my, czytelnicy, nie potrafimy odciągnąć się od książki nawet po to, by zasięgnąć po chusteczki, kiedy James Dashner po raz kolejny jest powodem naszych łez.
Gorąco polecam.
Kilarth
6. Anonimowy2 stycznia 2017 12:53
Zanka