Czytając ,,Cztery łzy”, Pani Ewy Nowak, wszędzie chodziłam z tą książką. Byłam tak ciekawa, co wydarzy się dalej. Nic oprócz tej historii do mnie nie docierało. Najlepsze było to kiedy Zuzia, główna bohaterka, ,,śpiewała” do szyby z ręcznikiem pod koszulką, z przedłużaczem na szyi i… wtedy weszła do jej pokoju jej mama. Uśmiałam się tak bardzo, że aż z oczu popłynęły mi łzy. Śmich do łez – tak rzadko tego doświadczam. Nie wiem, czy było ich akurat cztery, ale pociekły. Prześmieszna książka. Chciałam więcej i więcej tych zabawnych dowcipów i kompromitujących wydarzeń. Zakończenie zaś totalnie mnie powaliło. Po prostu zdębiałam. Ostatecznie wszystko się ze sobą powiązało i dobrze się skończyło. Autorka wykonała najlepszą robotę i zrobiła to, co tak bardzo lubię – dodała coś więcej. Na końcu książki zamieściła test – „Czy masz naturę marzycielki?”.