Bohaterem Flippera jest dwudziestoczteroletni tłumacz z Tokyo, do którego pewnego dnia wprowadzają się identyczne bliźniaczki.
To wszystko czego czytelnik jest pewny. Cała reszta jest niezrozumiałą alegorią, amalgamatem świata rzeczywistego z fantastycznym, w którym nie wiadomo czemu sens należy nadać, a czemu go odmówić.
Bohater boryka się z przeświadczeniem o bezsensie życia oraz z samotnością. Nie ma nawet siebie, czego symbolem jest brak imienia. On ani nikt poza Szczurem i właścicielem baru go nie posiada.
Murakami kreuje pusty świat, który za nic ma jednostkę, mówiąc jasno, że jedynym wyjściem jest stoicyzm. Jeśli się go nie przyjmie pozostaje tylko krzycząc uderzać głową w ścianę, co i tak przejdzie bez echa.
Za fasadą absurdu ukryto trafne spostrzeżenia oraz tematy do wielogodzinnych rozmyślań. Problem tkwi w tym, aby zrozumieć co stanowi fasadę. Jest to przejaw geniuszu Murakamiego, albo jego kpiny z czytelników, którzy traktują książki zbyt poważnie.
Niezależnie od odpowiedzi, książka ta jest niezwykła.
Druga w kolejności, a zarazem jedna z najbardziej ponurych powieści Murakamiego, stawia przed czytelnikiem niewątpliwie trudne pytanie – czym jest życie i jaki ma sens? Główny bohater w poszukiwaniu odpowiedzi wyrusza w podróż w głąb własnego ja, czego metaforą jest tytułowy pinball – alegoria błogich chwil zapomnienia. Oderwanie od rzeczywistości – tym jest recepta, którą Boku stosuje na chorobę zwaną przemijaniem. Życie jest dla niego „paradą błahostek”, które chwytając za serce, po chwili „wracają tam, skąd przyszły”. Czy jednak ma rację? Tak i nie. Wszystko kiedyś się skończy i skazane jest na zapomnienie. Jednakże wszyscy żyją swoim życiem i to od nas zależy, czy nadamy mu jakiś sens. Książka niewątpliwie trudna w odbiorze, ale potrafiąca skłonić do podróży w otchłań swojego wewnętrznego morza. Nie dla wszystkich, jednak jeśli miałeś/aś styczność z Murakamim i poruszył on jakąś strunę w twoim sercu (a Murakami bez wątpienia jest w tym mistrzem) – pozycja obowiązkowa.
Bohaterem Flippera jest dwudziestoczteroletni tłumacz z Tokyo, do którego pewnego dnia wprowadzają się identyczne bliźniaczki.
To wszystko czego czytelnik jest pewny. Cała reszta jest niezrozumiałą alegorią, amalgamatem świata rzeczywistego z fantastycznym, w którym nie wiadomo czemu sens należy nadać, a czemu go odmówić.
Bohater boryka się z przeświadczeniem o bezsensie życia oraz z samotnością. Nie ma nawet siebie, czego symbolem jest brak imienia. On ani nikt poza Szczurem i właścicielem baru go nie posiada.
Murakami kreuje pusty świat, który za nic ma jednostkę, mówiąc jasno, że jedynym wyjściem jest stoicyzm. Jeśli się go nie przyjmie pozostaje tylko krzycząc uderzać głową w ścianę, co i tak przejdzie bez echa.
Za fasadą absurdu ukryto trafne spostrzeżenia oraz tematy do wielogodzinnych rozmyślań. Problem tkwi w tym, aby zrozumieć co stanowi fasadę. Jest to przejaw geniuszu Murakamiego, albo jego kpiny z czytelników, którzy traktują książki zbyt poważnie.
Niezależnie od odpowiedzi, książka ta jest niezwykła.
2. Martyna Bujok30 stycznia 2017 17:27
Druga w kolejności, a zarazem jedna z najbardziej ponurych powieści Murakamiego, stawia przed czytelnikiem niewątpliwie trudne pytanie – czym jest życie i jaki ma sens? Główny bohater w poszukiwaniu odpowiedzi wyrusza w podróż w głąb własnego ja, czego metaforą jest tytułowy pinball – alegoria błogich chwil zapomnienia.
Oderwanie od rzeczywistości – tym jest recepta, którą Boku stosuje na chorobę zwaną przemijaniem. Życie jest dla niego „paradą błahostek”, które chwytając za serce, po chwili „wracają tam, skąd przyszły”. Czy jednak ma rację? Tak i nie. Wszystko kiedyś się skończy i skazane jest na zapomnienie. Jednakże wszyscy żyją swoim życiem i to od nas zależy, czy nadamy mu jakiś sens.
Książka niewątpliwie trudna w odbiorze, ale potrafiąca skłonić do podróży w otchłań swojego wewnętrznego morza. Nie dla wszystkich, jednak jeśli miałeś/aś styczność z Murakamim i poruszył on jakąś strunę w twoim sercu (a Murakami bez wątpienia jest w tym mistrzem) – pozycja obowiązkowa.
Martyna Bujok